sobota, 1 czerwca 2013

„Look into my eyes, it's where my demons hide.”


- Andrzej? - Ze wszystkich możliwych miejsc, nigdy nie przyszłoby ci do głowy, że mogłabyś spotkać go właśnie tutaj, na ortopedii bydgoskiego szpitala. - Stało się coś?
- Niefortunny upadek na treningu. Nic poważnego, ale prześwietlenie muszę zrobić dla formalności.
Potakująco kiwasz głową i już szukasz w głowie jakiegoś tematu do rozmowy, by uczynić tę chwilę mniej niezręczną, gdy wybawia cię pielęgniarka, oznajmiająca, że twój rehabilitant jest wolny.
- To... Do kiedyś tam. - Uśmiechasz się smutno i udajesz w kierunku, w którym nigdy nie chciałaś się udać.

Opuszczasz tak znienawidzony przez siebie gabinet i na moment zastygasz bez ruchu, gdy spostrzegasz, że na krzesełku przy drzwiach siedzi nie kto inny, jak Andrzej.
- Co tu jeszcze robisz? - Pytasz smutno, pełna zrezygnowania i trochę niegrzecznie, bo nie bardzo podoba ci się fakt, że Andrzej widzi cię w totalnej emocjonalnej rozsypce, w której się właśnie znajdujesz. Rehabilitacja to nie masaże relaksacyjne, dostarcza wiele bólu i jest niezwykle męcząca.
- Wiesz, tak pomyślałem, że przydałoby mi się małe pocieszenie po trudach dzisiejszego dnia. Co powiesz na szarlotkę i kawę?
- Nie dzisiaj. Przepraszam. - Odwracasz się w kierunku drzwi z zamiarem jak najszybszego oddalenia się, jednak uniemożliwia ci to delikatny uścisk dłoni na twoim ramieniu.
- Hej... - Nim zdążysz zorientować się, co się dzieje, silne ramiona Andrzeja oplatają cię w talii, a ty z całych sił powstrzymujesz cisnące ci się do oczu łzy.
Przywierasz mocno do jego klatki piersiowej, wdychasz cudne perfumy i pozwalasz mu sprawić, że czujesz się niezwykle mała i bezbronna, przed czym zawsze starałaś się uchronić. Dopóki nie zetknęłaś się z jego umięśnionymi ramionami, nie zdawałaś sobie sprawy z tego, że cała drżysz. Ciepła dłoń Andrzeja, w uspokajającym geście przesuwa się po twoich włosach, plecach. Delikatny jak muśnięcie motyla pocałunek w czoło, sprawia, że nie wytrzymujesz i zaczynasz cicho łkać.
Dociera do ciebie, że nie ważne przy czym obstawałaś przez tyle lat, wcale nie jest ci dobrze z twoją niezależnością. Bo niezależność wbrew pozorom równa się samotność. Już dawno temu spostrzegłaś, że troska o innych strasznie cię osłabia, starałaś więc nie angażować się w żadne, z pozoru bezsensowne, znajomości. Uciekamy, gdy tylko zaczyna nam zależeć, bo przecież uczucia narażają nas na cierpienie. Tak ci się zawsze wydawało. Myślałaś, że jeśli kogoś pokochasz i nic z tego nie wyjdzie, możesz tego nie przeżyć. Łatwiej jest być samemu. Bo co jeśli nauczysz się, że potrzebujesz miłości, a potem jej nie doświadczasz?  Jeśli sprawia Ci przyjemność i na niej polegasz? Co jeśli ukształtujesz życie według niej, a potem się sypie? Czy można coś takiego w ogóle przeżyć? Utrata miłości jest jak martwica. Jak umieranie.  Z tym, że śmierć się kończy. A to? To może trwać wiecznie... Dodatkowo kariera była dla ciebie niezwykle ważna, ale kariera nie zapewni ciepła, nie przytuli, nie wesprze. A wsparcia potrzebujesz teraz przede wszystkim.
I właśnie je otrzymujesz, co wprawia cię w lekkie zażenowanie. Odsuwasz się, mamroczesz ciche „przepraszam” i unikając jego spojrzenia, wycierasz łzy z policzków.
- Chodź, odwiozę cię do domu.
Sama już nie wiesz dlaczego, ale nie masz siły protestować.

-Czy... - Odchrząkasz cicho. - Masz ochotę na kawę? - Podczas drogi do twojego mieszkania zdążyłaś już nieco uspokoić skołatane nerwy, dopuściłaś nawet do głosu zdrowy rozsądek, który podpowiada ci teraz, że tak właśnie należy postąpić.
Już myślałem, że tego nie zaproponujesz. - Jego szczery uśmiech sprawia, że i tobie kąciki ust drgają lekko.

Gdzieś pomiędzy wsypywaniem do filiżanki łyżeczki cukru, a dolewaniem do czarnego płynu mleka, z całych sił starasz się uciszyć nieznośne myśli, które naigrawają się z ciebie, szydzą i jeszcze bardziej pogarszają twoje samopoczucie, zupełnie niepotrzebnie, bo i bez tego okrutnego głosu w twojej głowie doskonale wiesz, że źle postępujesz. Zdaje ci się, że właśnie dajesz Andrzejowi nadzieję na coś więcej, mając całkowitą pewność, że potem się wycofasz. Nie wiesz, skąd u ciebie to przeświadczenie, ale jest, niezwykle głęboko zakorzenione. Może wyolbrzymiasz sprawę, ale spojrzenie, jakim cię właśnie obdarza i wspomnienie pocałunku w czoło, sprawia, że prędzej czy później, będziesz się musiała nad tym wszystkim głęboko zastanowić. Ale nie dzisiaj, postanawiasz i pozwalasz sobie na, twoim zdaniem, niezobowiązującą rozmowę, z całych sił starając się zatrzeć wciąż świeże wspomnienia nieudanego poranka.

-... więc próbujesz mi wmówić, że nigdy, przenigdy nie trzymałeś w ustach papierosa?
- No nie, przysięgam!
- Boże, gdzie ty dorastałeś? Tyle wspaniałych wspomnień cię ominęło...
Jego ciepły śmiech sprawia, że coś ściska cię w dołku, a twoje oczy o ułamek sekundy za długo wpatrują się w jego.
A ty sama już nie masz pojęcia, czego tak właściwie chcesz. 



Nie tak miało być. 
Przepraszam. 

11 komentarzy:

  1. Nie przepraszaj, jest cudnie :)
    Zrządzenie losu czy przeznaczenie pchnęło Andrzeja właśnie w tym samym czasie do szpitala?
    Ja to bym się bardzo chętnie napiła kawy z panem W. Pocieszycielem jest przednim, Amelka w jego towarzystwie mogła się trochę odstresować i zapomnieć o bólu i smutku związanym z utratą największej radości życia. Czekam na rozwój ich relacji *.*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusie, jak ja to uwielbiam! ♥
    Amelia sama nie wie czego chce, ale tym mnie złapała za serce, bo ja mam tak samo.
    A Wronko...Wronko to Wronko, zajebisty jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta historia jest cudowna :)
    Amelia nadal nie umiem pogodzić sie z tym co ją spotkało. I mnie to nie dziwi. Balet był dla niej wszystkim. Może znajomość z Andrzejem i rozmowy z nim jakoś jej pomogą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, Andrzej wydaje się rozumieć chociażby w pewnym stopniu ból, który dziewczyna przeżywa w związku z kontuzją, w końcu dla niego też najważniejsze jest zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam Cię, uwielbiam Amelię, uwielbiam Andrzeja,

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrzejko mnie rozczula, nie mam pojęcia czemu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Za co przepraszasz? Przecież ten rozdział to cudo :-) Andrzej stara się zrozumieć co czuje dziewczyna, stara się wejść w jej sytuację. Wrona pomoże jej zmierzyć się z tym wszystkim, czuję to :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię mężczyzn, którzy nie boją się uczuć i wiedzą czym jest empatia. Lubię Twojego Andrzeja.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakkolwiek by nie było, i tak jest dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. trochę późno, ale jestem. nie napiszę nic więcej, bo dziś już wykorzystałam limit na bezsensowne komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Andrejko lubię zawsze. U Ciebie lubię Go sto razy mocniej ♥
    To jest cudowne, tylko tyle mogę napisać. Mam nadzieję, że Amelia pogodzi się z tym wszystkim.

    zapraszam : wracam.blogspot.com/specyficznie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń