Wpadacie
na siebie tak jeszcze kilkukrotnie, na szczęście już w milszych
okolicznościach, ot chociażby w bydgoskim Tesco, Focus Mallu, na
umówionej kawie. Sprawy zaczynają przybierać coraz poważniejszy
obrót. Za każdym razem przekonujesz siebie, że rozmawiając z
Andrzejem nie robisz nic złego, że to tylko znajomość bez
większej przyszłości i zaangażowania z obu stron.
Dlaczego
więc jednak zastanawia cię każde muśnięcie waszych dłoni, każda
dłuższa wymiana spojrzeń? Bo doskonale wiesz o co w tym wszystkim
chodzi. Wiesz, w jakim kierunku zmierza wasza znajomość., wolisz
jednak udawać, że tak nie jest.
Zastanawiasz
się, jak to wszystko rozwiązać, zapewne zakończyć. Czujesz, że
nie możesz oddychać, rozmowy stają się coraz bardziej męczące.
Właściwie nie same rozmowy, co świadomość, że chyba zaczyna ci
zależeć, a nie może, bo masz świadomość, że zwyczajnie nie
podołasz. By kochać innych, najpierw trzeba kochać samego siebie,
a ty zwyczajnie nie czujesz się dostatecznie dobra dla nikogo. Nie
będziesz w stanie być dla Andrzeja oparciem. Będziesz tylko
niepotrzebnym ciężarem, niestabilnym emocjonalnie balastem, który
sam nie wie co chce od życia, wymaga stałej opieki i doprowadza do
szału swoimi czarnymi myślami. Nie można dawać innym nadziei na
miłość, jeśli samemu nie umie się kocha a takie właśnie masz
wrażenie, że nigdy nie będziesz w stanie się zakochać. To, że
zaczyna ci zależeć na Andrzeju nijak ma się do miłości i to
chyba jest w tym wszystkim najgorsze, bo on jak nikt inny na nią
zasługuje. Wiesz, że źle postępujesz, tak dalej być nie
może.
Zdecydowanie
nie!
Utwierdzasz
się w tym przekonaniu, gdy po całodniowym ignorowaniu jego
wiadomości, Andrzej ładuje się do twojego mieszkania z butelką
różowego wina. Twojego ulubionego.
-Dlaczego
mnie ignorujesz? - Zabawnie marszczy brwi, zerkając na ciebie znad
pierwszego kieliszka.
-
Nie ignoruję cię, po prostu nie mam ci teraz nic do powiedzenia. -
Nerwowym ruchem bawisz się szkłem, starając się unikać
przeszywającego, niebieskiego, andrzejowego spojrzenia.
-
Chyba się pogubiłem... - Wzdychasz cicho. Wiesz, doskonale wiesz,
jak to wszystko wygląda, w jakim świetle cię przedstawia.
Ignorantka. Egoistka. Bawisz się uczuciami innych.
-
Przepraszam że ci wszystko pomieszałam, naprawdę nie chciałam.
tak wszystko wyszło, a właściwie to tak wszystko jakoś nie
wyszło. ..
-
Nie rozumiem... - Bezradnie kręci głową, przygryza dolną wargę,
zmuszając się do spuszczenia wzroku na swoje dłonie.
-Ja...
- Głos ci się załamuje. Nie wiesz, jak to wszystko wyjaśnić,
ubrać w słowa to, co czujesz. Nie umiesz wyrazić tego, co byś
chciała. Ostatnio ciągle tak jest. Starasz się coś
powiedzieć, ale do głowy przychodzą ci tylko nieodpowiednie słowa
albo całkowicie różne od tych, które masz na myśli. Próbujesz
sama się poprawić, lecz wychodzi tylko gorzej. Tracisz wątek. Tak
jakbyś była rozszczepiona na dwie i sama ze sobą bawiła się w
berka. Po środku jest wielki słup i gonicie się wokół. Tamta
druga ty zawsze zna właściwe słowa, lecz ta ty nigdy nie może tej
drugiej złapać.
-
Ja się poddaję. - Bierzesz głęboki wdech i próbujesz ponownie. -
Nie mam siły. Wykańcza mnie to wszystko. Tak być nie powinno.. -
Ukrywasz twarz w dłoniach.
-
Zdecydowanie nie powinno. Wciąż jednak nie pojmuję, o co dokładnie
chodzi. - Przysuwa się nieznacznie i w pocieszającym geście ściska
twoją dłoń.
-
Faceci. - Wzdychasz cicho. - Ja... Chyba zaczyna mi zależeć. I
ja... ja się boję. - Wyznajesz w końcu cicho, bawiąc się
opróżnionym po raz kolejny kieliszkiem.
-
To chyba dobrze, prawda? - Śmieje się cicho.
-
Niczego nie rozumiesz!
-
Rozumiem więcej, niż ci się wydaje. - Oplata cię swoimi
ramionami. - Ktoś powinien Ci pomóc. Życiowy odwyk, albo coś w
tym stylu. Pozwól sobie na to.
-
Nie.... Nie chcę! To się źle skończy. Dla ciebie.
-
Ty się po prostu boisz. Przyznaj to. Że ktoś cię może pokochać,
że sama możesz się zakochać. A co ma być to będzie. Nie
panikuj. O mnie się nie martw. Po prostu bądź, co? Nie uciekaj. -
Pociąga cię za sobą na sofę i układa twoją głowę na swojej
klatce piersiowej, zaczyna bawić się włosami, powodując rozkoszne
dreszcze i papla o mało ważnych rzeczach, nie pozwalając ci na
ponowne zamartwianie się.
Poddajesz
się. Nie wiesz już, kto z was ma rację. Pewnie oboje, tylko, że
żadne z was nie jest jeszcze w stanie przekonać tego drugiego do
swoich racji. Może jeszcze na to nie pora? Chyba faktycznie nie
pozostaje ci nic innego jak czekać. Aż ogarniesz ten bałagan, jaki
ostatnio masz w głowie. Aż będziesz w stanie się wysłowić. Aż
zrozumiesz, o co ci tak właściwie chodzi. Bo tego wszystkiego jest
o wiele więcej. Nie chodzi tylko o sam strach przed zakochaniem. To
nie może być coś tak banalnego. Więc co jeszcze? Na razie nie
jesteś w stanie tego ustalić.
Więc
chowasz twarz w zagłębieniu szyi Andrzeja, choć doskonale wiesz,
że będziesz tego żałowała.
Ale
nie dzisiaj, bo dzisiaj po prostu tego potrzebujesz. Świadomości,
że jest ktoś, komu zależy tobie na tyle, by o ciebie walczyć.
Tak
mijają wam kolejne godziny. Spychasz strach gdzieś w zakamarki
swojej świadomości i pozwalasz sobie na czerpanie radości z tak
przyziemnego faktu, jakim jest ciepło czyiś ramion, oplatających
cię wpół i rozmowa o błahostkach.
-
Robisz mi nieporządek w chaosie. - Szepczesz jeszcze gdzieś w jego
klatkę piersiową, nim Morfeusz porwie cię w swoje ramiona.
Znowu
za długa przerwa...
Pochłonęło
mnie życie codzienne, wybaczcie.
Ciężko
mi ogarnąć życie moich bohaterów, jeśli swojego nie jestem w
stanie i mam wrażenie, że dzisiaj poległam, nie zdołałam
logicznie ubrać w słowa wszystkiego, co chciałam przekazać.
No
nic, próbowałam.
Wybiera
się ktoś do Bydgoszczy? ;)
Jejku, Andrzej jest taki och, ach. <3
OdpowiedzUsuńA no, ja się wybieram. :)
Amelia powinna dać szansę Andrzejowi. Nic nie traci, prawda?;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twój styl i Twoje opowiadania, ale tym razem faktycznie chyba coś poszło nie tak. Przepraszam. Po prostu nie czułam tego geniuszu, który zazwyczaj tu był. Mam nadzieję, że następnym razem go znajdę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoi się, ale niech da szansę im i uczuciu które powoli się rodzi. Jak nie spróbuje to będzie żałować, a tak przynajmniej ma szanse na bycie szczęśliwą. Z Andrzejem na pewno tak będzie.
OdpowiedzUsuńDobrze widzieć jak Amelia się zmienia, widać, że Andrzej bardzo jej pomaga i pomaga w dążeniu do szczęścia
OdpowiedzUsuńmefir, może nie jest kolorowo, ale stabilnie, bądź <3
OdpowiedzUsuńZaczyna się rodzić między nimi coś więcej niż przyjaźń, znajomość. Amelka się boi, ale Andrzej umie ją uspokoić. Niech to się nie zmienia, proszę. Jest cudownie <3
OdpowiedzUsuńKocham Twojego Andrzeja. Twój Andrzej jest taki żywy i materialny, można go wręcz dotknąć. I Amelia, z tym rzeczywistym cierpieniem. Cudo. Nieoptymistyczne cudo, przy którym chce się siedzieć z paczką chusteczek, a mimo to nie ma się dość. Gratuluję i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń