wtorek, 25 czerwca 2013

"If I lose myself tonight, it will be by your side."


Wpadacie na siebie tak jeszcze kilkukrotnie, na szczęście już w milszych okolicznościach, ot chociażby w bydgoskim Tesco, Focus Mallu, na umówionej kawie. Sprawy zaczynają przybierać coraz poważniejszy obrót. Za każdym razem przekonujesz siebie, że rozmawiając z Andrzejem nie robisz nic złego, że to tylko znajomość bez większej przyszłości i zaangażowania z obu stron.
Dlaczego więc jednak zastanawia cię każde muśnięcie waszych dłoni, każda dłuższa wymiana spojrzeń? Bo doskonale wiesz o co w tym wszystkim chodzi. Wiesz, w jakim kierunku zmierza wasza znajomość., wolisz jednak udawać, że tak nie jest.


Zastanawiasz się, jak to wszystko rozwiązać, zapewne zakończyć. Czujesz, że nie możesz oddychać, rozmowy stają się coraz bardziej męczące. Właściwie nie same rozmowy, co świadomość, że chyba zaczyna ci zależeć, a nie może, bo masz świadomość, że zwyczajnie nie podołasz. By kochać innych, najpierw trzeba kochać samego siebie, a ty zwyczajnie nie czujesz się dostatecznie dobra dla nikogo. Nie będziesz w stanie być dla Andrzeja oparciem. Będziesz tylko niepotrzebnym ciężarem, niestabilnym emocjonalnie balastem, który sam nie wie co chce od życia, wymaga stałej opieki i doprowadza do szału swoimi czarnymi myślami. Nie można dawać innym nadziei na miłość, jeśli samemu nie umie się kocha a takie właśnie masz wrażenie, że nigdy nie będziesz w stanie się zakochać. To, że zaczyna ci zależeć na Andrzeju nijak ma się do miłości i to chyba jest w tym wszystkim najgorsze, bo on jak nikt inny na nią zasługuje. Wiesz, że źle postępujesz, tak dalej być nie może.

Zdecydowanie nie! 
Utwierdzasz się w tym przekonaniu, gdy po całodniowym ignorowaniu jego wiadomości, Andrzej ładuje się do twojego mieszkania z butelką różowego wina. Twojego ulubionego.
-Dlaczego mnie ignorujesz? - Zabawnie marszczy brwi, zerkając na ciebie znad pierwszego kieliszka.
- Nie ignoruję cię, po prostu nie mam ci teraz nic do powiedzenia. - Nerwowym ruchem bawisz się szkłem, starając się unikać przeszywającego, niebieskiego, andrzejowego spojrzenia.
- Chyba się pogubiłem... - Wzdychasz cicho. Wiesz, doskonale wiesz, jak to wszystko wygląda, w jakim świetle cię przedstawia. Ignorantka. Egoistka. Bawisz się uczuciami innych.
- Przepraszam że ci wszystko pomieszałam, naprawdę nie chciałam. tak wszystko wyszło, a właściwie to tak wszystko jakoś nie wyszło. ..
- Nie rozumiem... - Bezradnie kręci głową, przygryza dolną wargę, zmuszając się do spuszczenia wzroku na swoje dłonie.
-Ja... - Głos ci się załamuje. Nie wiesz, jak to wszystko wyjaśnić, ubrać w słowa to, co czujesz. Nie umiesz wyrazić tego, co byś chciała.  Ostatnio ciągle tak jest. Starasz się coś powiedzieć, ale do głowy przychodzą ci tylko nieodpowiednie słowa albo całkowicie różne od tych, które masz na myśli. Próbujesz sama się poprawić, lecz wychodzi tylko gorzej. Tracisz wątek. Tak jakbyś była rozszczepiona na dwie i sama ze sobą bawiła się w berka. Po środku jest wielki słup i gonicie się wokół. Tamta druga ty zawsze zna właściwe słowa, lecz ta ty nigdy nie może tej drugiej złapać.
- Ja się poddaję. - Bierzesz głęboki wdech i próbujesz ponownie. - Nie mam siły. Wykańcza mnie to wszystko. Tak być nie powinno.. - Ukrywasz twarz w dłoniach.
- Zdecydowanie nie powinno. Wciąż jednak nie pojmuję, o co dokładnie chodzi. - Przysuwa się nieznacznie i w pocieszającym geście ściska twoją dłoń.
- Faceci. - Wzdychasz cicho. - Ja... Chyba zaczyna mi zależeć. I ja... ja się boję. - Wyznajesz w końcu cicho, bawiąc się opróżnionym po raz kolejny kieliszkiem.
- To chyba dobrze, prawda? - Śmieje się cicho.
- Niczego nie rozumiesz!
- Rozumiem więcej, niż ci się wydaje. - Oplata cię swoimi ramionami. - Ktoś powinien Ci pomóc. Życiowy odwyk, albo coś w tym stylu. Pozwól sobie na to.
- Nie.... Nie chcę! To się źle skończy. Dla ciebie.
- Ty się po prostu boisz. Przyznaj to. Że ktoś cię może pokochać, że sama możesz się zakochać. A co ma być to będzie. Nie panikuj. O mnie się nie martw. Po prostu bądź, co? Nie uciekaj. - Pociąga cię za sobą na sofę i układa twoją głowę na swojej klatce piersiowej, zaczyna bawić się włosami, powodując rozkoszne dreszcze i papla o mało ważnych rzeczach, nie pozwalając ci na ponowne zamartwianie się.
Poddajesz się. Nie wiesz już, kto z was ma rację. Pewnie oboje, tylko, że żadne z was nie jest jeszcze w stanie przekonać tego drugiego do swoich racji. Może jeszcze na to nie pora? Chyba faktycznie nie pozostaje ci nic innego jak czekać. Aż ogarniesz ten bałagan, jaki ostatnio masz w głowie. Aż będziesz w stanie się wysłowić. Aż zrozumiesz, o co ci tak właściwie chodzi. Bo tego wszystkiego jest o wiele więcej. Nie chodzi tylko o sam strach przed zakochaniem. To nie może być coś tak banalnego. Więc co jeszcze? Na razie nie jesteś w stanie tego ustalić.
Więc chowasz twarz w zagłębieniu szyi Andrzeja, choć doskonale wiesz, że będziesz tego żałowała.
Ale nie dzisiaj, bo dzisiaj po prostu tego potrzebujesz. Świadomości, że jest ktoś, komu zależy tobie na tyle, by o ciebie walczyć.
Tak mijają wam kolejne godziny. Spychasz strach gdzieś w zakamarki swojej świadomości i pozwalasz sobie na czerpanie radości z tak przyziemnego faktu, jakim jest ciepło czyiś ramion, oplatających cię wpół i rozmowa o błahostkach.

- Robisz mi nieporządek w chaosie. - Szepczesz jeszcze gdzieś w jego klatkę piersiową, nim Morfeusz porwie cię w swoje ramiona.

Znowu za długa przerwa...
Pochłonęło mnie życie codzienne, wybaczcie.
Ciężko mi ogarnąć życie moich bohaterów, jeśli swojego nie jestem w stanie i mam wrażenie, że dzisiaj poległam, nie zdołałam logicznie ubrać w słowa wszystkiego, co chciałam przekazać.
No nic, próbowałam.
Wybiera się ktoś do Bydgoszczy? ;)


8 komentarzy:

  1. Jejku, Andrzej jest taki och, ach. <3
    A no, ja się wybieram. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Amelia powinna dać szansę Andrzejowi. Nic nie traci, prawda?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię Twój styl i Twoje opowiadania, ale tym razem faktycznie chyba coś poszło nie tak. Przepraszam. Po prostu nie czułam tego geniuszu, który zazwyczaj tu był. Mam nadzieję, że następnym razem go znajdę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Boi się, ale niech da szansę im i uczuciu które powoli się rodzi. Jak nie spróbuje to będzie żałować, a tak przynajmniej ma szanse na bycie szczęśliwą. Z Andrzejem na pewno tak będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze widzieć jak Amelia się zmienia, widać, że Andrzej bardzo jej pomaga i pomaga w dążeniu do szczęścia

    OdpowiedzUsuń
  6. mefir, może nie jest kolorowo, ale stabilnie, bądź <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczyna się rodzić między nimi coś więcej niż przyjaźń, znajomość. Amelka się boi, ale Andrzej umie ją uspokoić. Niech to się nie zmienia, proszę. Jest cudownie <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham Twojego Andrzeja. Twój Andrzej jest taki żywy i materialny, można go wręcz dotknąć. I Amelia, z tym rzeczywistym cierpieniem. Cudo. Nieoptymistyczne cudo, przy którym chce się siedzieć z paczką chusteczek, a mimo to nie ma się dość. Gratuluję i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń