Odstawiona
na bóstwo, pełna wdzięku, tanecznym krokiem przekraczasz próg
klubu o nieco infantylnej nazwie „Czekolada.”
Rzadko
bywałaś w takich miejscach. Ba, dotychczas omijałaś je
szerokim łukiem, bo miałaś cele, do których uparcie dążyłaś
i nie chciałaś, by cokolwiek cię od nich odwodziło. Teraz
jednak możesz robić wszystko, na co dawniej nie mogłaś sobie
pozwoli, ku przerażeniu rodziców, z którymi zostałaś
zmuszona mieszkać, bo przecież nagle zostałaś bez pracy i
wykształcenia. Nigdy nie poszłaś na studia, zabrakło ci na to
czasu. Wydawało ci się zresztą, że oprócz baletu nie ma nic,
w czym byłabyś dobra. Wciąż tak uważasz.
Dlatego
też, wychylając kolejnego drinka, kołysząc się w rytmie
muzyki, czując kolejne oplatające cię w talii ręce, starasz
się zatracić, uwolnić od natłoku przytłaczających myśli i
świadomości, że oto właśnie utraciłaś coś cennego, z nie
twojej winy.
Alkohol
może i nie jest odpowiedzią na wszystkie możliwe pytania, ale
z pewnością pozwala o nich zapomnieć. A w twojej głowie pytań
jest mnóstwo, a jedno najbardziej nurtujące i najczęściej się
przewijające to „dlaczego?”.
W pewnym
momencie robi ci się słabo. Prawdopodobnie przegięłaś z
alkoholem. Nie masz przecież zbyt wielkiej wprawy w piciu.
Dodatkowo wciąż jesteś na lekach przeciwbólowych. Medykamenty
i alkohol? Cóż, jeszcze nie zdążyłaś się nauczyć, że tak
się nie robi. Przepraszając uprzednio jakiegoś bruneta, z
którym dotychczas tańczyłaś, udajesz się w stronę wyjścia.
Nie docierasz tam jednak, bo twoje nogi odmawiają posłuszeństwa,
a świat wiruje niemiłosiernie. Nim tracisz przytomność
słyszysz jeszcze niezbyt przyjemny dla ucha śmiech, czyjeś
dłonie na swoim ciele, a chwilę po tym:
- Hej! Ta
pani jest ze mną!
Budzi cię
ciąg niecenzuralnych słów wypowiedzianych przez niezwykle
zachrypnięty, jak to zwykle zaraz po przebudzeniu, męski głos.
Innym razem pomyślałabyś, że mogłabyś zakochać się w jego
właścicielu, tym razem czujesz, że wpadasz w panikę. Gwałtownie
się podnosisz i chwilę po tym z przeciągłym jękiem opadasz na
poduszki. Czujesz pulsujący ból w skroniach, znajdujesz się w
zupełnie obcym miejscu, nie masz pojęcia jak się tu znalazłaś.
Walcząc z bólem, otwierasz oczy, unosisz do góry kołdrę i
oddychasz z ulgą, widząc, że nie licząc butów, jesteś w pełni
ubrana.
Starasz się
jakoś odtworzyć przebieg wczorajszego wieczoru, ale ostatnie co
jesteś sobie w stanie przypomnieć, to ten przerażająco szyderczy
śmiech. Na samo wspomnienie o nim cierpnie ci skóra na karku.
Słysząc
dobiegający zza ściany szum prysznica, uznajesz, że to najlepszy
moment na ucieczkę. Nie masz ochoty na konfrontację z właścicielem
mieszkania, kimkolwiek by nie był. Niezgrabnie wygrzebujesz się z
pościeli, zagryzając z bólu wargi. Zamroczona alkoholem, musiałaś
przespać w jednej pozycji całą noc. Twoje mięśnie się buntują
i jak na złość nie chcą współpracować.
W pośpiechu
poszukujesz butów i odnajdujesz je dopiero przy drzwiach wejściowych
do mieszkania. Zgarniasz je, postanawiając ich nie ubierać, by
obcasami nie narobić niepotrzebnego hałasu. Już wyciągasz rękę
w stronę klamki, gdy słyszysz odgłos otwieranych drzwi, jak
mniemasz od łazienki.
Zamierasz w
pół kroku, zaciskasz powieki i krzywisz się niemiłosiernie,
starając powstrzymać cisnące się na usta „kurwa”. Wzdychasz,
prostujesz sylwetkę i odwracasz się twarzą do osoby, z którą nie
masz pojęcia, jak się tu znalazłaś.
To co widzisz
sprawia, że masz ochotę jęknąć. Idealnie wyrzeźbione ciało, po
którym spływają jeszcze krople wody, odziane jedynie w zawinięty
na biodrach ręcznik, twarz z mocno zarysowaną szczęką i oczy, a
właściwie chciałoby się rzec, oceany oczu, ze względu na ich
intensywnie niebieski kolor.
- Dokąd to?
- I cholera ten głos! Głęboki, przyprawiający o dreszcze.
Czujesz, że
twoje policzki pokrywają się szkarłatem, gdy do głowy przychodzi
ci myśl, że cokolwiek się wczoraj działo, jedyne czego możesz
żałować, to to, że tego nie pamiętasz.
Ignorujesz
jego pytanie a w zamian zadajesz kolejne:
- Kim jesteś?
- Twoim
aniołem stróżem. - Prycha i patrzy na ciebie sceptycznie, a w
jego głosie brzmi ledwie zauważalna nuta ironii.
Patrzysz na
niego, zupełnie nic nie rozumiejąc.
- No wiesz,
wczoraj nie wyglądałaś mi na taką, która to... hmmm – chrząka
nieco zakłopotany, nie wiedząc jak za pomocą eufemizmu
powiedzieć, że nie wyglądałaś jak dziwka. W locie pojęłaś o
co mu chodziło, zważywszy na to, co zapamiętałaś jako ostatnie
i twoje wczorajsze zachowanie.
- Twierdzisz
więc, że zabrałeś mnie tutaj, bo chciałeś przez moment zgrywać
rycerzyka i wcale mnie nie wykorzystałeś?
- Auć! -
Przykłada dłoń do klatki piersiowej i masuje mostek, zupełnie
jakby twoje słowa naprawdę go zraniły. Z trudem odrywasz wzrok od
jego wyrzeźbionego torsu, do którego wcześniej nie przyłożyłabyś
większej wagi. Nie interesowali cię mężczyźni, nawet przelotne
romanse. W teatrze otaczało cię grono równie wysportowanych
mężczyzn. Tak było jednak wcześniej, gdy największa miłością
twojego życia był taniec. Teraz jednak wszystko uległo zmianie. -
Nie kręci mnie spanie z naćpanymi laskami. Wolę, gdy pamiętają
spędzoną ze mną noc. - Na jego usta wypływa pełen zadowolenia,
nieco lubieżny uśmiech.
- Nie byłam
naćpana. - Szepczesz, wciąż oszołomiona tym co usłyszałaś.
Musisz przyznać, że nieco uraziły cię jego słowa.
- Taaa. - Nie
dowierza. - Musiałaś coś wziąć. Nikt ci przecież niczego nie
dosypał.
Twoje usta
otwierają się wbrew twojej woli. Dociera do ciebie powaga sytuacji
i to co mogło się wczoraj stać. Twój rozmówca nieco się peszy
bezradnie drapie po głowie. Chyba uświadomił sobie, jaką gafę
popełnił.
- Masz ochotę
na śniadanie? - Nim zdecydowałaś się na odmowę, ten już
ciągnie cię za rękę w stronę, jak myślisz, kuchni.
- Więc
wyprowadziłeś mnie z klubu, zabrałeś do swojego mieszkania i
położyłeś spać, oddając swoje łóżko, dobrowolnie zgadzając
się na nocowanie na sofie? - Pytasz, gdzieś w przerwie pomiędzy
przeżuwaniem kanapki a piciem kawy.
Mężczyzna,
którego imienia nadal nie znasz, wzdycha, nieco zirytowany twoim
ciągłym dopytywaniem się o szczegóły wczorajszej nocy. Wiesz,
że jesteś nieznośna, ale musisz, po prostu musisz, to wszystko
sobie poukładać.
- Dokładnie.
- Dlaczego? -
Chyba zbiłaś go z pantałyku, bo przez moment przygląda ci się
badawczo, zupełnie jakby szukał odpowiedzi w twoich oczach.
- Nie mam
pojęcia. - Marszczy brwi i wstaje od stołu. Zaczyna sprzątać, co
uznajesz za znak, że nie ma zamiaru kontynuować tej rozmowy.
Odpuszczasz, bo w końcu i ty w ostatnim czasie robisz wszystko to,
czego nigdy się po sobie nie spodziewałaś.
- A mogę
zapytać, jak masz na imię?
- Andrzej.
- A więc
Andrzeju, bardzo ci dziękuję. Gdybym kiedykolwiek mogła się
odwdzięczyć... – tu wskazujesz na wizytówkę, uprzednio
wyciągniętą z torebki, którą następnie kładziesz na stole. - Miło było
cię poznać.
Opuszczasz
jego mieszkanie i zaraz za drzwiami wybuchasz panicznym śmiechem, gdy dociera
do ciebie, jak to wszystko wyglądało, ile szczęścia miałaś i
jak głupio i nieodpowiedzialnie się wczoraj zachowałaś.
Nie mam pojęcia jakie oczy ma Andrzej ;o
Oczy Andrzeja są niebieskie :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo to lubię! ♥
Hmm... po dłuższym zastanowieniu, ja też nie wiem jaki kolor oczu ma Andrzej ;)
OdpowiedzUsuńAndrzej zjawił się w samą porę, bo gdyby nie On to nie wiadomo co stało by się z nią w klubie. Mam nadzieje, że szybko się ponownie spotkają ;)
Andrzej na szczęście pojawił się w samą porę. Gdyby nie on to mogłoby coś się jej stac. Mam nadzieję, już niedługo sie spotkają:)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak dobrze się to czyta...
OdpowiedzUsuńDobrze mieć takiego rycerzyka pod ręką ;)
Fajny rycerzyk nie jest zły. Dobrze mi tutaj. Dzięki, że mi dałaś znać ;)
OdpowiedzUsuńHuehuehue, ach! Wiesz, co z tego, że ja na razie nie piję, bo osiemnastki skończonej nie mam... Taki rycerzyk by mi się przydał ♥
OdpowiedzUsuńby the way, mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową? :)
Aaaaa! Byłam pewna, że jest wyłączona. Też jej nienawidzę, przepraszam, już wyłączyłam :)
UsuńAndrzej niczym rycerz na bialum koniu przybywa nabratunek, to Ci gwiazdor w reczniku <3 lubie jej zgryzote i zmiane priorytetow.
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona tym opowiadaniem, współczuje Ameli, że straciła jedyną rzecz, która dawała jej w życiu radość, ale mam nadzieje, że przy okazji tego dozna też innych odczuć, np zakocha się w naszym kochanym Andrzejku :D
OdpowiedzUsuńNadrabiam sobie zaległości na blogach, piję herbatę z rumem, przegryzając ją milką i wiesz co? Jako przyszły lekarz powinnam się zdrowiej odżywiać i nie czytać takich rzeczy o Wronie, bo zaczyna mi się podobać. A może to magia Twojego "pióra".
OdpowiedzUsuńDo rzeczy, do rzeczy... Bo tak się zastanawiam, to był taki odruch że ją zabrał, czy kryje się za tym jakaś historia? Wiem, węszę spisek, ale... To chyba rum z herbaty.
I wiesz? Strasznie dawno nic nie dodałaś. ;>