niedziela, 21 kwietnia 2013

"Not really sure how to feel about it..."


Odstawiona na bóstwo, pełna wdzięku, tanecznym krokiem przekraczasz próg klubu o nieco infantylnej nazwie „Czekolada.”
Rzadko bywałaś w takich miejscach. Ba, dotychczas omijałaś je szerokim łukiem, bo miałaś cele, do których uparcie dążyłaś i nie chciałaś, by cokolwiek cię od nich odwodziło. Teraz jednak możesz robić wszystko, na co dawniej nie mogłaś sobie pozwoli, ku przerażeniu rodziców, z którymi zostałaś zmuszona mieszkać, bo przecież nagle zostałaś bez pracy i wykształcenia. Nigdy nie poszłaś na studia, zabrakło ci na to czasu. Wydawało ci się zresztą, że oprócz baletu nie ma nic, w czym byłabyś dobra. Wciąż tak uważasz.
Dlatego też, wychylając kolejnego drinka, kołysząc się w rytmie muzyki, czując kolejne oplatające cię w talii ręce, starasz się zatracić, uwolnić od natłoku przytłaczających myśli i świadomości, że oto właśnie utraciłaś coś cennego, z nie twojej winy.
Alkohol może i nie jest odpowiedzią na wszystkie możliwe pytania, ale z pewnością pozwala o nich zapomnieć.    A w twojej głowie pytań jest mnóstwo, a jedno najbardziej nurtujące i najczęściej się przewijające to „dlaczego?”.
W pewnym momencie robi ci się słabo. Prawdopodobnie przegięłaś z alkoholem. Nie masz przecież zbyt wielkiej wprawy w piciu. Dodatkowo wciąż jesteś na lekach przeciwbólowych. Medykamenty i alkohol? Cóż, jeszcze nie zdążyłaś się nauczyć, że tak się nie robi. Przepraszając uprzednio jakiegoś bruneta, z którym dotychczas tańczyłaś, udajesz się w stronę wyjścia. Nie docierasz tam jednak, bo twoje nogi odmawiają posłuszeństwa, a świat wiruje niemiłosiernie. Nim tracisz przytomność słyszysz jeszcze niezbyt przyjemny dla ucha śmiech, czyjeś dłonie na swoim ciele, a chwilę po tym:
- Hej! Ta pani jest ze mną!


Budzi cię ciąg niecenzuralnych słów wypowiedzianych przez niezwykle zachrypnięty, jak to zwykle zaraz po przebudzeniu, męski głos. Innym razem pomyślałabyś, że mogłabyś zakochać się w jego właścicielu, tym razem czujesz, że wpadasz w panikę. Gwałtownie się podnosisz i chwilę po tym z przeciągłym jękiem opadasz na poduszki. Czujesz pulsujący ból w skroniach, znajdujesz się w zupełnie obcym miejscu, nie masz pojęcia jak się tu znalazłaś. Walcząc z bólem, otwierasz oczy, unosisz do góry kołdrę i oddychasz z ulgą, widząc, że nie licząc butów, jesteś w pełni ubrana.
Starasz się jakoś odtworzyć przebieg wczorajszego wieczoru, ale ostatnie co jesteś sobie w stanie przypomnieć, to ten przerażająco szyderczy śmiech. Na samo wspomnienie o nim cierpnie ci skóra na karku.
Słysząc dobiegający zza ściany szum prysznica, uznajesz, że to najlepszy moment na ucieczkę. Nie masz ochoty na konfrontację z właścicielem mieszkania, kimkolwiek by nie był. Niezgrabnie wygrzebujesz się z pościeli, zagryzając z bólu wargi. Zamroczona alkoholem, musiałaś przespać w jednej pozycji całą noc. Twoje mięśnie się buntują i jak na złość nie chcą współpracować.
W pośpiechu poszukujesz butów i odnajdujesz je dopiero przy drzwiach wejściowych do mieszkania. Zgarniasz je, postanawiając ich nie ubierać, by obcasami nie narobić niepotrzebnego hałasu. Już wyciągasz rękę w stronę klamki, gdy słyszysz odgłos otwieranych drzwi, jak mniemasz od łazienki.
Zamierasz w pół kroku, zaciskasz powieki i krzywisz się niemiłosiernie, starając powstrzymać cisnące się na usta „kurwa”. Wzdychasz, prostujesz sylwetkę i odwracasz się twarzą do osoby, z którą nie masz pojęcia, jak się tu znalazłaś.
To co widzisz sprawia, że masz ochotę jęknąć. Idealnie wyrzeźbione ciało, po którym spływają jeszcze krople wody, odziane jedynie w zawinięty na biodrach ręcznik, twarz z mocno zarysowaną szczęką i oczy, a właściwie chciałoby się rzec, oceany oczu, ze względu na ich intensywnie niebieski kolor.
- Dokąd to? - I cholera ten głos! Głęboki, przyprawiający o dreszcze.
Czujesz, że twoje policzki pokrywają się szkarłatem, gdy do głowy przychodzi ci myśl, że cokolwiek się wczoraj działo, jedyne czego możesz żałować, to to, że tego nie pamiętasz.
Ignorujesz jego pytanie a w zamian zadajesz kolejne:
- Kim jesteś?
- Twoim aniołem stróżem. - Prycha i patrzy na ciebie sceptycznie, a w jego głosie brzmi ledwie zauważalna nuta ironii.
Patrzysz na niego, zupełnie nic nie rozumiejąc.
- No wiesz, wczoraj nie wyglądałaś mi na taką, która to... hmmm – chrząka nieco zakłopotany, nie wiedząc jak za pomocą eufemizmu powiedzieć, że nie wyglądałaś jak dziwka. W locie pojęłaś o co mu chodziło, zważywszy na to, co zapamiętałaś jako ostatnie i twoje wczorajsze zachowanie.
- Twierdzisz więc, że zabrałeś mnie tutaj, bo chciałeś przez moment zgrywać rycerzyka i wcale mnie nie wykorzystałeś?
- Auć! - Przykłada dłoń do klatki piersiowej i masuje mostek, zupełnie jakby twoje słowa naprawdę go zraniły. Z trudem odrywasz wzrok od jego wyrzeźbionego torsu, do którego wcześniej nie przyłożyłabyś większej wagi. Nie interesowali cię mężczyźni, nawet przelotne romanse. W teatrze otaczało cię grono równie wysportowanych mężczyzn. Tak było jednak wcześniej, gdy największa miłością twojego życia był taniec. Teraz jednak wszystko uległo zmianie. - Nie kręci mnie spanie z naćpanymi laskami. Wolę, gdy pamiętają spędzoną ze mną noc. - Na jego usta wypływa pełen zadowolenia, nieco lubieżny uśmiech.
- Nie byłam naćpana. - Szepczesz, wciąż oszołomiona tym co usłyszałaś. Musisz przyznać, że nieco uraziły cię jego słowa.
- Taaa. - Nie dowierza. - Musiałaś coś wziąć. Nikt ci przecież niczego nie dosypał.
Twoje usta otwierają się wbrew twojej woli. Dociera do ciebie powaga sytuacji i to co mogło się wczoraj stać. Twój rozmówca nieco się peszy bezradnie drapie po głowie. Chyba uświadomił sobie, jaką gafę popełnił.
- Masz ochotę na śniadanie? - Nim zdecydowałaś się na odmowę, ten już ciągnie cię za rękę w stronę, jak myślisz, kuchni.


- Więc wyprowadziłeś mnie z klubu, zabrałeś do swojego mieszkania i położyłeś spać, oddając swoje łóżko, dobrowolnie zgadzając się na nocowanie na sofie? - Pytasz, gdzieś w przerwie pomiędzy przeżuwaniem kanapki a piciem kawy.
Mężczyzna, którego imienia nadal nie znasz, wzdycha, nieco zirytowany twoim ciągłym dopytywaniem się o szczegóły wczorajszej nocy. Wiesz, że jesteś nieznośna, ale musisz, po prostu musisz, to wszystko sobie poukładać.
- Dokładnie.
- Dlaczego? - Chyba zbiłaś go z pantałyku, bo przez moment przygląda ci się badawczo, zupełnie jakby szukał odpowiedzi w twoich oczach.
- Nie mam pojęcia. - Marszczy brwi i wstaje od stołu. Zaczyna sprzątać, co uznajesz za znak, że nie ma zamiaru kontynuować tej rozmowy. Odpuszczasz, bo w końcu i ty w ostatnim czasie robisz wszystko to, czego nigdy się po sobie nie spodziewałaś.
- A mogę zapytać, jak masz na imię?
- Andrzej.
- A więc Andrzeju, bardzo ci dziękuję. Gdybym kiedykolwiek mogła się odwdzięczyć... – tu wskazujesz na wizytówkę, uprzednio wyciągniętą z torebki, którą następnie kładziesz na stole. - Miło było cię poznać.
Opuszczasz jego mieszkanie i zaraz za drzwiami wybuchasz panicznym śmiechem, gdy dociera do ciebie, jak to wszystko wyglądało, ile szczęścia miałaś i jak głupio i nieodpowiedzialnie się wczoraj zachowałaś.


Nie mam pojęcia jakie oczy ma Andrzej ;o
Bez-na-dziej-nie! 

10 komentarzy:

  1. Oczy Andrzeja są niebieskie :)
    Nawet nie wiesz jak bardzo to lubię! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... po dłuższym zastanowieniu, ja też nie wiem jaki kolor oczu ma Andrzej ;)
    Andrzej zjawił się w samą porę, bo gdyby nie On to nie wiadomo co stało by się z nią w klubie. Mam nadzieje, że szybko się ponownie spotkają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzej na szczęście pojawił się w samą porę. Gdyby nie on to mogłoby coś się jej stac. Mam nadzieję, już niedługo sie spotkają:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz jak dobrze się to czyta...
    Dobrze mieć takiego rycerzyka pod ręką ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rycerzyk nie jest zły. Dobrze mi tutaj. Dzięki, że mi dałaś znać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Huehuehue, ach! Wiesz, co z tego, że ja na razie nie piję, bo osiemnastki skończonej nie mam... Taki rycerzyk by mi się przydał ♥

    by the way, mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa! Byłam pewna, że jest wyłączona. Też jej nienawidzę, przepraszam, już wyłączyłam :)

      Usuń
  7. Andrzej niczym rycerz na bialum koniu przybywa nabratunek, to Ci gwiazdor w reczniku <3 lubie jej zgryzote i zmiane priorytetow.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem zauroczona tym opowiadaniem, współczuje Ameli, że straciła jedyną rzecz, która dawała jej w życiu radość, ale mam nadzieje, że przy okazji tego dozna też innych odczuć, np zakocha się w naszym kochanym Andrzejku :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrabiam sobie zaległości na blogach, piję herbatę z rumem, przegryzając ją milką i wiesz co? Jako przyszły lekarz powinnam się zdrowiej odżywiać i nie czytać takich rzeczy o Wronie, bo zaczyna mi się podobać. A może to magia Twojego "pióra".
    Do rzeczy, do rzeczy... Bo tak się zastanawiam, to był taki odruch że ją zabrał, czy kryje się za tym jakaś historia? Wiem, węszę spisek, ale... To chyba rum z herbaty.
    I wiesz? Strasznie dawno nic nie dodałaś. ;>

    OdpowiedzUsuń